czwartek, 27 marca 2014

"Jak Kamienie przez Boga rzucane na Szaniec"

Czasy wojny i okupacji, to niezwykle trudny okres dla naszego kraju. Do walki stawali coraz to młodsi chłopcy, którzy czasem nawet nie wiedzieli na co się porywają...

Źródło

Losy tych trzech chłopaków: Alka (Macieja Dawidowskiego), Zośki (Tadeusza Zawadzkiego) i Rudego( Jana Bytnara) opisał Aleksander Kamiński w swojej książce "Kamienie na szaniec", a zekranizował Robert Gliński.


Na pewno każdy z Was choć raz słyszał o nich i o książce. Mnie ta książka bardzo poruszyła, więc kiedy tylko usłyszałam, że "Kamienie..." będą w kinach, obiecałam sobie, że na nie pojadę. I tak też się stało. 
Źródło
Moja opinia na temat filmu:                        

Film był z pewnością ogromnym dla mnie zaskoczeniem. Wiecie, inaczej cała akcja wygląda, gdy działa tylko wasza wyobraźnia, a inaczej, gdy ktoś pokazuje Wam swoją wizję. Ekranizacja to bardzo śmiałe i nowoczesne spojrzenie na losy młodzieży w czasach II wojny. Prawdopodobnie, nigdy bym sobie nie wyobraziła jej w taki sposób, jednak to, co zaprezentował reżyser bardzo mi się podobało. Nie pamiętam kiedy ostatnio oglądałam film z takim skupieniem! Te prawie dwie godziny minęły jak z bicza strzelił! 
Scenografia również zasługuje na podziw. Wszystko było przedstawione jak w tamtych czasach. Łącznie z gruzami i tym podobnymi "urozmaiceniami".
 Z pewnością filmu nie powinien oglądać ktoś o słabych nerwach. Młodzi aktorzy, którzy wcielili się w główne role, czyli Marcel Sabat, Tomasz Ziętek i Kamil Szeptycki, bardzo przeżywali swoje role. Grali to tak prawdziwie. Najtrudniejsze zadanie miał Tomek Ziętek, który grał Rudego, jednak według mnie stanął na wysokości zadania, a sceny katowania poruszyły chyba nawet najbardziej skamieniałe serca. Na pewno brakowało trochę Alka, który jest bardziej postacią epizodyczną niż główną. To nie jest przedstawienie chłopaków, którzy poza wojną i AK nie widzieli nic więcej. Oni też mieli uczucia, pasje, humor, zainteresowania i taki motor napędowy do walki o lepsze jutro. 
Po obejrzeniu "Kamieni na szaniec" przez pół dnia chodziłam jak w jakimś transie. Film zmusza do jakiejś refleksji nad tym, gdzie jesteśmy, jakie są nasze wartości i do czego dążymy. Nie spodoba się on komuś, kto oczekuje sztywnego trzymania się treści książki. To jak dotąd najlepszy wojenny film, który widziała. Jest strasznie emocjonalny i prawdziwy, dlatego jeżeli i Wy lubicie wojenne filmy i wybieracie się w najbliższym czasie do kina, "Kamienie na szaniec" są pozycją obowiązkową. 

Na koniec piosenka Dawida Podsiadło, znajdująca się na ścieżce dźwiękowej do filmu: 

Zachęcam do obejrzenia filmu, bo rzeczywiście warto. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz